Ni to książka podróżnicza, ni to pamiętnik. Chociaż, skłaniam się raczej ku temu drugiemu. Pamiętnik ze spotkań z ludźmi spotkanymi podczas podróży po Afryce. Podróży odbytej przez tytułową "Babcię". Opisanej spokojnie, bez nagłych zwrotów akcji, bez przyspieszeń, praktycznie bez elementów zaskakujących. Od spotkania do spotkania. Od hoteliku do hoteliku. Od jednej wioski do drugiej wioski. Ot, takie spokojne podróżowanie za pieniądze. Jakoś nie mogłem się do tego sposobu wędrowania przekonać, po przeczytaniu opowieści pisanych przez autostopowiczów, samotnych wędrowców, rowerzystów itp. wędrowców. Inne spojrzenie na świat. Spokojne, prawie bezproblemowe. Problemy to mają oni (tubylcy) a nie ja. I w mojej ocenie jest to dosyć trudna lektura, można się zniechęcić po kilku stronach. Ale dotrwawszy do jej końca, może ta książka stać się dla kogoś inspiracją - będąc w wieku autorki też można wiele zdziałać i zobaczyć - trzeba tylko zrobić pierwszy krok (niekoniecznie na oblegane plaże w popularnych kurortach).